top of page

Wyjazd do Kacwina i na Słowację w dn. 26.10.2017 - 29.10.2017

Pomysł wyjazdu do Kacwina z wypadem na Słowację podsunął mi Pan Mirosław Syrówka - prezes firmy turystycznej "Przewozy Krajowe i Zagraniczne" - Mirosław Syrówka.

Czasu było mało, więc szybko rozesłałem zaproszenia do Komisji Zakładowych "Solidarność" i do zaprzyjaźnionych z nami instytucji- odzew był nadzwyczaj pozytywny, jak na tak krótki termin.

Dnia 26.10.2017 o godz. 18.00 wyruszyliśmy autokarem spod MDK Wołomin, aby o godz. ok 1.00 już dnia następnego zawitać w Krakowie, gdzie czekała na nas Pani przewodnik. Nigdy bym nie przypuszczał, że o tak późnej porze nocy można zwiedzać miasto, które tętni życiem i nie być zmęczonym, a w dodatku dowiedzieć się czegoś ciekawego o historii Polski, kościoła i czasów które już odeszły. Należy przy tym powiedzieć, że w Krakowie przez całą noc krążą po ulicach turyści zagraniczni, przeważnie Rosjanie i wielu studentów Uniwersytetu Krakowskiego nie do końca trzeźwych, co nam w niczym nie przeszkadzało.

Po dwugodzinnym spacerze, rozstaliśmy się z Panią Przewodnik i ruszyliśmy naszym niezawodnym autokarem prosto do miejsca przeznaczenia, czyli do Kacwina, aby o godz. 5.00 zostać zakwaterowanym w pensjonacie "Harnaś".

Długo nie pospaliśmy tego ranka, ponieważ o godz. 9.00, gospodarze przygotowali smaczne śniadanie i po jego zjedzeniu udaliśmy się na Słowację po zakupy. Można by długo opowiadać o tym jak żyją Słowacy po przyjęciu waluty EURO, ja spuentuję to tak: każdy napotkany sklep oklejony jest napisami po polsku i wszędzie złotówki są chętnie przyjmowane, nie wspomnę o tym, że każdy spotkany człowiek świetnie rozmawia w naszym języku.

Tego dnia zwiedziliśmy również zaporę wodną w Czorsztynie na Dunajcu, odwiedziliśmy bacówkę w której wyrabiane są oscypki i wieczorem zasiedliśmy do stołów pod dachem, aby móc zasmakować kiełbaski z grilla, kaszanki i ziemniaków nadziewanych owczym serem.

Następnego dnia czekały na nas jeszcze większe atrakcje w postaci wyjazdu wozami zaprzężonymi w góralskie konie do karczmy po słowackiej stronie.

Gościnni gospodarze zafundowali nam po piwie i kieliszku śliwowicy o mocy tak na moje odczucie pewnie ze 60%. Trunek to bardzo smaczny bo po jego degustacji prawie każdy uczestnik wycieczki sam dokupił sobie co najmniej następne 100 gram.

W powrotnej drodze zapalone zostały pochodnie na wozach, co w ciemną noc dodawało uroku naszej góralskiej wyprawie.

Następną niespodzianką jaka na nas czekała jeszcze tego wieczoru, a którą przygotował Pan Prezes Mirosław Syrówka, było rozkoszowanie się upieczonym baranem i tańce przy góralskiej kapeli.

Atrakcji było bardzo wiele, choć czas był wypełniony po brzegi i o wszystkim przecież opowiedzieć się nie da, jednak ta krótka relacja i kilka zdjęć niech będzie zachętą dla tych, którzy chcą mile spędzić wolny czas i za niewielkie pieniądze zwiedzić kawał świata.

Ze swej strony składam Prezesowi Mirosławowi Syrówce wielkie, wielkie dzięki.

Zdjęcia i tekst Józef Radzio

ielkie, wielkie podziękowania

Tekst i zdjęcia Józef Radzio


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page